Daily holiday blog 2 ||Wakacje z nerwicą 18'|| | Zmarzłam!

Dziś o 4 nad ranem obudził mnie pies, więc musiałam wyjść z nim na siku. Po powrocie wskoczyłam do łóżka i spałam do 8.30, kiedy to tata obudził mnie telefonem - zostawiłam mu pod opieką firmę, więc nie mogę być na to zła :)

Po śniadaniu poszłyśmy na plażę, bo pogoda była w miarę ok. Oczywiście po dojściu nakłębiły się chmury i słonko wyszło może na 15 minut. Do tego wiał lodowaty wiatr. Nie mniej jednak zdążyłam uciąć sobie małą drzemkę i trochę poczytać. Jak już porządnie zmarzłyśmy, jak to nad polskim morzem bywa, to odniosłyśmy rzeczy do pokoju i poszłyśmy szukać czegoś na obiad. Najpierw weszłyśmy na stołówkę w ośrodku kolonijnym, ale hałas był tak niewyobrażalny, że przeszedł nam apetyt. Poszłyśmy do centrum i w pierwszej lepszej knajpce zamówiłyśmy pierogi. Tym razem obeszło się bez większego lęku.





Na plaży nachodziły mnie myśli "jak cudownie jest być w swoim miejscu na ziemi", a zaraz potem "pamiętaj o nerwicy, jesteś daleko od mieszkania, zacznij się bać!" ale skutecznie przekierowałam swoje myśli na inne tory.

Następnie poszłyśmy na zakupy do Stonki. Horror! Kto choć raz był w szczycie sezonu, w centrum nadmorskiej miejscowości w jednym z marketów, ten wie o czym mówię. O dziwo, mimo tłumów i nawracających myśli o panice, nie dopadł mnie lęk. Kolejny wakacyjny sukces. 

Popołudnie spędziłyśmy na spacerowaniu po plaży i szamaniu zapiekanek :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz