Pogoda nadal deszczowa. Ale mi to nie przeszkadza. Po porannym spacerze po plaży wszystkie byłyśmy mokre, ale tylko ja szczęśliwa :) Ciężko jest mi się dopasować do innych, jestem apodyktyczna. Ciągle słyszę "jeszcze nie idziemy, bo będzie padać", albo "poczekaj aż się serial skończy", a jak już wyjdziemy, to narzekają, ze pada deszcz. Cholera, jakby nie oglądały serialu to deszcz by nas nie złapał! To tylko jeden z przykładów, których mogę podać mnóstwo. Po prostu im mniejsza ekipa, tym lepiej dla mnie.
Jedzenie obiadów idzie mi coraz lepiej :) Po późnym obiedzie poszłyśmy na spacer i na rozpoczynający się dziś festiwal "Media i sztuka". Na początku weszłam z ciocią do namiotu. Ciocia miała telefon i musiała wyjść. Zostałam sama w tłumie ludzi. Nie było najgorzej i jak na mnie to wytrzymałam długo. Sukces. Był krótki koncert muzyki symfonicznej. Delektowałam się dźwiękami wydobywającymi się z instrumentów, ale standardowo musiałam się wkurzyć. Ludzie, zamiast skupić się na koncercie, jak zwykle powyciągali swoje smartfony i robili zdjęcia i filmy. Jeszcze rozumiem młodych, bo to choroba cywilizacyjna, na którą nie ma szczepionki, ale starzy ludzie? Szok. Miałam ochotę porozwalać im te telefony. Potem wrócą z wakacji i będą zadręczać znajomych "fantastycznymi" filmikami, których sami nigdy więcej nie obejrzą. Nie mówiąc już o tym, że zasłaniali widok innym.
W dalszej szczęści festiwalu była rozmowa z Lechem Wałęsą. Bardzo chciałam na tym być. Broń Boże nie ze względu na sympatię do niego, ale chciałam zobaczyć go na żywo, jego gestykulację, sposób wypowiedzi, całą tę oprawę. Ale niestety mama i ciocia to zagorzałe Psiory i za nic w świecie nie chciały się tam pojawić. To straszne, jakie ludzie potrafią mieć klapki na oczach. Dlaczego nie chcą spojrzeć na nich jak na ludzi, na człowieka, tylko zatwardziale się buntują, bo jest z wrogiej partii. Tragedia i wstyd. Ja nie jestem za nikim. Pozytywnie oceniam to, co mi się podoba, a krytykuje to, co uważam za złe. I gówno mnie obchodzi, czy ktoś jest z PiS-u, PO, czy innego ugrupowania. Doceniam i szanuję każdego za to, jakim jest człowiekiem, a nie za to, jaki wykonuje zawód. Wracając do tematu - udało mi się tylko ok. 5 min poobserwować byłego prezydenta, ale za to zobaczyłam z bliska Michała Olszańskiego, którego program "Magazyn ekspresu reporterów" lubię oglądać. Chciałabym jeszcze zobaczyć prowadzących "Szkła kontaktowego", które oglądam prawie codziennie, ale nie wiem czy uda mi się namówić mamę i ciocię do pokazania się pod szyldem TVN24... Jak się wkurzę, to pójdę sama mimo, że festiwal odbywa się na drugim końcu miejscowości ;)
Na plaży znów zawarłam przelotną znajomość. Szok! Tyle ludzi to ja w ciągu całego życia nie poznałam, hahaha :) I to nie ja rozpoczynam konwersację. Ciekawe, co się we mnie zmieniło, że ludzie do mnie zagadują, czego kiedyś nie robili. Może to moja mina? :P
Dziś w telewizji śniadaniowej powiedzieli, że Bałtyk potrafi leczyć, gdyż jod zmniejsza poziom hormonu stresu - kortyzolu. I wreszcie wszystko jasne! Już wiadomo, czemu tak dobrze się tutaj czuję :)
Wracając wieczorem do mieszkania miałyśmy nieprzyjemną sytuację. Stałyśmy z psiakiem pod jedną z budek. Nagle usłyszałam pisk i skowyt. Okazało się, że mój psiak chwycił w zęby jakiegoś małego kundla, który wyglądał jak koto-szczur. Nic więc dziwnego, że mogła się pomylić. Właścicielka psa zaczęła się na nas drzeć na cały regulator, ludzie zatrzymywali się i patrzyli na akcję. Mały szczur po krótkim locie w powietrze skomlał, a jego pani całowała go, a w przerwie między pocałunkami dalej darła się po nas "jak Pani pilnuje psa!". W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam do mamy, żeby nie zniżała się do poziomu rynsztoku i nie wchodziła w dyskusję z tą babą, po czym poszłyśmy. Jej mąż jeszcze coś krzyczał za mną, że ze mną to na pewno nie będzie rozmawiał (znów wzięto mnie za dziecko, cóż). Trochę nas to zdenerwowało. Nie widziałam całej tej sytuacji, bo psa trzymała mama. Wiem tylko, że mój pies siedział, a szczur do nas podszedł. Więc czyja to była wina? Niestety nie potrafię obiektywnie ocenić. Nie mniej jednak codziennie mijamy kilkanaście psów i jakoś żadnego nie potarmosiła. Więc albo wyczuła wredotę jego właścicieli, albo sam do niej podszedł, albo rzeczywiście pomyliła go z kotem. Tak czy siak nie powinna nikogo gryźć, tym bardziej, że należy do łagodnej rasy, a kilka minut wcześniej przytulał się do niej roczny chłopczyk. Mam tylko nadzieję, że więcej już ich nie spotkamy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz