Daily holiday blog 9 ||Wakacje z nerwicą 18'|| Koncert i (nie)spodziewane spotkanie

Rano pogoda zapowiadała się obiecująco. Poszłam więc szybko z ciocią do sklepu po śniadanie (w koszulce, w której śpię, żeby nie marnować czasu na przebieranie się). Potem szybko na plażę, póki świeci słońce. Niestety do godz. 16 słońce wychodziło dosłownie na parę minut i zachodziło za ciężkimi chmurami na kolejne 30 min. Ale przynajmniej poleżałam i nadrobiłam zaległości w lekturze książek

Po plaży poszłyśmy na obiad. Im dalej oddalałyśmy się od mieszkania, tym bardziej bałam się gdziekolwiek usiąść, a apetyt mi mijał. Na szczęście zdecydowałyśmy się na jedzenie na wagę, więc nie trzeba było czekać. Idealnie dla mnie. 

Po obiedzie mama i ciocia chciały iść do kościoła, żeby nie musiały iść w niedzielę. Więc znów potraktowałam to jako ćwiczenie dla mnie na zmaganie z nerwicą. Stałam zaraz przy drzwiach (otwartych) i wiedziałam, że wystarczy jeden duży krok, aby znaleźć się poza kościołem, a mimo to lęk towarzyszył mi całe 40 min. Ze 4 razy byłam już gotowa się wycofać. Ale wytrzymałam, więc jest sukces. 

Na plaży, w ramach festiwalu "Media i sztuka" odbył się koncert Patrycji Markowskiej. Uwielbiam muzykę na żywo, więc i tam nie mogło mnie zabraknąć. Stałam w tłumie ludzi i nie działo się nic. Nic z moim lękiem. Widocznie wyczerpałam swój limit już w kościele. Który to już sukces? 



W drodze powrotnej do mieszkania spotkałyśmy syna mojego byłego szefa. Jakby tego było mało, to obecnie prowadzę z mamą firmę jego i jego dwóch braci. Na dokładkę dodam, że ich firma znajduje się 200m od mojego domu i tam się w zasadzie nie spotykamy, za to spotkaliśmy się 700km od domu. Super. 

Jest mi ciężko na duszy, że jutro już ostatni dzień pobytu nad morzem. Nie potrafię ująć w słowa tego, co czuję i jakie emocje mi towarzyszą. 

Popatrz jak wszystko szybko się zmienia,
coś jest, a później tego nie ma.
Człowiek jest tylko sumą oddechów,
wiec nie mów mi, że jest jakiś sposób.
Chciałbym coś wiedzieć teraz na pewno,
to moja udręka, to jej sedno.
Wiem tylko, że wszystko się zmienia,
coś jest, a później tego nie ma.
To nie ściema,
każda historia ma swój dylemat.
Ma swój początek i koniec jak poemat,
nowy temat, kreci i nęci, a później umiera.
Nic nie trwa wiecznie, niebezpiecznie
jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie.
Dobre momenty, jak fotografie,
zbieram w swej głowie jak w starej szafie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz