Daily holiday blog 6 ||Wakacje z nerwicą 18'|| | Wizyta w Aquaparku

Dzisiejsze prognozy - podobnie jak wczoraj - pokazywały deszcz. Jednak tym razem nie dałyśmy się zwieść "przepowiedniom" i poszłyśmy na plażę z całym ekwipunkiem. Przez 3 godziny na zmianę wychodziło słonko i chowało się za chmurami. Psina uparła się, ze musi upolować łabędzia i wypłynęła daleko w morze, podnosząc nam trochę poziom kortyzolu. Po trzech godzinach przegoniła nas z plaży burza. 

Długo leniuchowałyśmy w mieszkaniu, a potem poszłyśmy na obiad do najbliższej knajpy. Pamiętając ostatnie znów towarzyszył mi lęk, ale tym razem nie wstałam od stolika. W czasie posiłku zadzwonił tata, więc przegadałam z nim cały obiad i lęk rozszedł się po kościach. 



Po obiedzie odwiedziłyśmy aquapark. Kilka razy dopadł mnie lęk związany z brakiem możliwości ucieczki, a także z gorącem, duchotą, brakiem tlenu i wszechogarniającym zapachem chloru. W napadach lęku zaczynałam pływać, co trochę pomogło. Potem postanowiłam dać prztyczka w nos nerwicy i poszłam na 2 zjeżdżalnie, sama! Buło super dopóki nie napiłam się wody nosem :) Na zamknięte rury nie odważyłam się iść, ale i tak jestem zadowolona ze swojej "odwagi". Ciocia panicznie boi się wody, nawet tej, sięgającej do kolan. Może głupio to zabrzmi, ale myśl, że ktoś inny boi się bardziej niż ja (nie ważne z jakiego powodu) były budująca i dodawała mi odwagi. 



Wieczorem bałam się zasnąć, bo w kuchni znalazłam... karalucha! Mam nadzieję, że pojawił się w mieszkaniu przypadkowo...

0 komentarze:

Prześlij komentarz