Daily holiday blog 7 ||Wakacje z nerwicą 18'|| Dobry uczynek

Pogoda nas nie rozpieszcza, jak to nad polskim morzem. Do południa byłyśmy na małych zakupach, a potem leniuchowałyśmy czytając książki, robiąc maseczki i malując paznokcie. Takie tam babskie sprawy haha :) 

Po południu poszłyśmy na spacer i gofry oczywiście :) Wstąpiłam na kiermasz po książkę, a wyszłam z trzema. Na ulicy siedziała kobieta z ok. 3-letnią córką. Widać było, że są biedne. Kobieta grała na akordeonie. Żebrały. Większość ludzi przechodziła obojętnie. Co jakiś czas ktoś wrzucił złotówkę, może dwie. Obserwowałam je stojąc w kolejce w piekarni. Trudno było określić, czy to Polki, Cyganki czy Rumunki. Postanowiłam, że kupię im po drożdżówce. Gdy już płaciłam zobaczyłam, że jedna kobieta kupiła dziewczynce loda. Trochę mnie to speszyło, pomyślałam, że inni powiedzą, że kupiłam te drożdżówki, bo zobaczyłam, jak ktoś inny robi podobny gest. Dałam je więc mamie, żeby przekazała je. Teraz to nie ważne, kto co pomyślał. Ja zrobiłam dobry uczynek.



Wracając do mieszkania złapał nas deszcz. Moi stali czytelnicy wiedzą, że dla mnie nie ma wczasów bez przechadzki w deszczu. Mama z ciocią wróciły do mieszkania, a ja z psiurą poszłam na spacer po plaży. Sama! Kolejny sukces :) Przedwczoraj zawarłam przelotną znajomość z jednym małżeństwem, dziś z całą rodziną. Przedmiotem rozmowy był oczywiście pies :) Dlaczego o tym wspominam? Bo nie jestem osobą otwartą na nowe znajomości. Jestem raczej cicha i nieśmiała. Gdy ktoś do mnie podchodzi odwracam wzrok, żeby tylko do mnie nie zagadał. Jeśli już muszę porozmawiać z obcym, to język mi się plącze albo w głowie staram się dobierać odpowiednie słowa, a w efekcie palnę jakąś gafę*. Albo mówię tylko "no", "tak". I gadka o pogodzie. Typowy introwertyzm. Ale tutaj, w moim azylu, jest zupełnie inaczej. Tutaj nie mam problemu z poznawaniem ludzi i z rozmową. Nie krępuję się. Z chęcią wdaję się w dyskusję i opowiadam o swoim psie (jeszcze nie dojrzałam do tego, żeby opowiadać o sobie). Jeszcze jeden sukces.



*I tak nic nie przebije mojej mamy, która - zaczepiona przez turystę na moście i zapytana o nazwę rzeki - powiedziała, że pod mostem przepływa rzeka Świnia. W rzeczywistości chodziło o Wieprzę :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz